wtorek, 30 maja 2017

0-9

Soundtrack
∙   ∙   ∙   ∙   ∙   ∙   ∙
[ranek]

Usiadłam na krawędzi łóżka, podniosłam się i czym prędzej otworzyłam okno w pokoju. Lekki powiew wiatru oplótł moje policzki niczym dłonie Seunggi, powodując mój uśmiech. Odeszłam od okna, aby móc skierować się w stronę szafy. Była sobota, godzina dziewiąta trzydzieści dwie. Przesunęłam dłonią zasłonę z lustrem, próbując nie patrzeć w swoje odbicie i przekładając ubrania na wieszakach, nie mogłam się zdecydować. Dumając przez dłuższy czas przed szafą w samej bieliźnie, wzięłam w ręce przypadkowe ubrania i zasunęłam szafę. W końcu okazało się, że moje ramiona są odsłonięte, a kolana gołe. Zaśmiałam się pod nosem, ściągając ubrania z siebie.
- Drugie podejście. - przyznałam, odkładając je na półkę znajdującą się na samym dole. Trafiając w końcu na koszulę z długim rękawem, wzięłam ją w dłonie, wciągnęłam na siebie czarne rybaczki i łapiąc w dłoń telefon, podłączyłam go do ładowania. Nie chcąc wiedzieć czy ktokolwiek do mnie dzwonił, zeszłam na dół w skarpetkach i otwierając lodówkę, zorientowałam się, że jest nad wyraz pełna.
- Zrobiłem małe zakupy wczoraj wieczorem. - przyznał ktoś za mną. Odwróciłam się, jednocześnie zamykając lodówkę. Spotykając uśmiech Seunggi, odwzajemniłam go. Od czasu rozmowy o Taehyungu, był inny. Ubierał się luźniej, zmienił fryzurę, był zadowolony i więcej czytał. Byłam się jednak, że w głębi serca nadal chce do niego wrócić, ukazując mu kogo stracił. - Zrobię ci śniadanie, co ty na to?
- Jasne. - przytaknęłam, podając mu fartuszek.
- Już dawno nie widziałem twoich ramion. - przyznał, wskazując na moje odsłonięte ręce.
- Jest sobota Seunggi, a ja jestem w domu. - zakryłam przedramiona dłońmi. - Myślisz, że powinnam coś na nie ubrać? - zwątpiłam.
- Ależ nie. - zatrzymał mnie dłonią. - Wyglądają prześlicznie. - podarował mi uśmiech, wracając do mieszania mojej ulubione zupy z kiełków. Wpatrując się w jego dłonie i uśmiechniętą twarz, nie mogłam nadziwić się tego jak dobrze się trzyma. Sama przyłapałam się kilkukrotnie na myślach zbaczających w temat Taehyunga.
Jego brązowe włosy falowały pod wpływem ruchów ręki, a oczy skierowane były na garnek pełen gotującego się ryżu. W końcu podniósł głowę i spoglądając mi w oczy, zmarszczył czoło.
- Dlaczego tak mi się przyglądasz? - roześmiał się cicho.
- Zastanawiam się kto w nocy podmienił mi brata. - nachyliłam się do przodu, marszcząc nos z uśmiechem.
- Chcesz go pobić? - spytał, udając zaskoczenie.
- Raczej podziękować. - zaśmiałam się razem z nim. - Dobrze widzieć cię takiego uśmiechniętego.
- To zasługa pewnej osoby. - uśmiechnął się, wskazując na mnie. - Siostra, koniec gadania, czas zjeść. - zdjął garnek z kuchenki i rozkładając wszystko do miseczek, postawił je na stole.
Po skończonym posiłku, pozmywałam naczynia i siadając w salonie we dwoje, włączyliśmy powtórkę naszej ulubionej dramy. [...]
Minęła czternasta, a my nadal zalegaliśmy odwłokiem na kanapie. Ten dzień nie należał do najzimniejszych, więc zdecydowaliśmy zostać w domu i nacieszyć się swoim towarzystwem. W końcu ostatnio nasz czas wypełniały imprezy, spotkania z przyjaciółmi, dramaty i praca. Opierając głowę o ramię brata, pociągnęłam nosem, czekając na wyznanie miłości głównego bohatera, prawie wstrzymałam oddech. Słysząc z góry dzwonek swojego telefonu, trwałam na kanapie.
- Nie odbierzesz? - spytał Seunggi. Spojrzałam na niego, kiwając przecząco głową. - Może to coś ważnego. - dodał, zmuszając mnie tym samym do przerwania najlepszego momentu i ruszenia na górę. Zdążyłam złapać telefon w dłonie i szybko odebrać.
- Wiesz coś? - spytałam.
- Ratowaliśmy ją, ale zdechła. - przyznała kobieta po drugiej stronie.
- C-co takiego? - mój głos lekko się załamał. Słuchając wyjaśnień kobiety, pożegnałam ją po chwili i rozłączając się, spojrzałam na ekran komórki. Kilka nieodebranych połączeń od Taehyunga i SMS od Yoongiego. Kasując wszystko w nerwach, schowałam telefon do przedniej kieszonki rybaczek i zbiegłam na dół. Czułam jak po moich policzkach spływają łzy. Weszłam do salonu i patrząc wrogo w stronę Seunggi, pociągnęłam nosem. Chłopak odwrócił głowę w moją stronę i podnosząc się z kanapy, szybko do mnie podszedł. Próbując dotknąć mojego ramienia, żeby mnie przytulić, odepchnęłam jego dłoń zanim to zrobił.
- Jak mogłeś Seunggi? - spytałam.
- Co się stało?
- Twoja sowa zdechła. - przyznałam.
- Żartujesz prawda? - pokręcił przecząco głową.
- Udajesz, czy jest ci na prawdę przykro kretynie? - spytałam zła.
- Możesz przestać? - spytał, podnosząc głos. - Co ci jest?
- Nie dam się nabrać. - parsknęłam śmiechem, zaciskając pięści. - Dosypałeś jej trutki do jedzenia i myślałeś, że nikt się nie dowie?
- Co takiego niby zrobiłem? - wrzasnął. - Czy ty się słyszysz Nawoon?!
- Zdechła bo zatruła się twoim żarciem! - krzyknęłam mu w twarz. Odwracając się na pięcie, podeszłam do póki z butami i wkładając jedne z nich na stopy.
- Gdzie idziesz? - krzyknął za mną nim trzasnęłam drzwiami i wyszłam. Wyjęłam telefon i ocierając łzy, wybrałam numer Yoongiego. Po trzech sygnałach chłopak w końcu odebrał.
- Pisałem do Ciebie wczoraj, myślałem, że coś ci się stało. - przyznał.
- Mogłabym przyjść i porozmawiać? - spytałam, ocierając łzy wnętrzem dłoni.
- Płaczesz? - spytał. - Um...jestem teraz daleko od dormy, ale idź do mnie, Namjoon pokaże ci mój pokój. Zaczekaj tam na mnie. Muszę kończyć. - rozłączył się szybko. Wzięłam głęboki oddech i idąc coraz szybciej, w końcu dotarłam do drzwi dormy. Zadzwoniłam, nie czekając długo, drzwi otworzył mi Jimin. Widząc moją zapłakaną twarz, wpuścił mnie do środka bez słowa i zamknął za mną drzwi. Nawet gdyby odezwał się złośliwie, nie miałabym siły mu się odgryźć. Zniknął w kuchni, dołączając do Taehyunga, które nie miał odwagi do mnie podejść. Minęłam pomieszczenie bez słowa i chcąc jak najszybciej znaleźć się w pokoju Yoongiego, weszłam na górę. Zastanawiając się czemu Namjoon nie czeka na mnie, żeby to zrobić, chwyciłam za klamkę pierwszych drzwi. Zamknięte. Idąc dalej, natrafiłam na pokój Jeongguka, który siedział w środku i grał na konsoli, nie zwracając na mnie uwagi. Wybrałam kolejno następne drzwi na końcu korytarza. Nacisnęłam klamkę, która ustąpiła pod siłą mojej dłoni. Popchnęłam drzwi, wchodząc do środka. Czystość i zapach pomarańczowego odświeżacza sprawił, że na chwilę się uspokoiłam. Weszłam do środka, patrząc po ścianach, chcąc namierzyć jakąkolwiek rzecz, która należała do Yoongiego. Widząc skórzana kurtkę, westchnęłam i siadając na krawędzi łóżka, rozejrzałam się dookoła. Ciemnobrązowe meble, półki wypełnione książkami i czysta, biała pościel, która idealnie zgrywała się ze zwiewnymi firankami dotykających jasnych paneli podłogowych. Pociągnęłam nosem i słysząc dźwięk przekręcanej zasuwki, spojrzałam w stronę drugich drzwi. Brunet przekroczył próg, a jego twarz przybrała zaskoczony wyraz. Przebiegłam wzrokiem po chłopaku. Biały ręcznik spoczywał przewieszony przez jego ramię. Na brzuchu można było zauważyć zarys mięśni. Jego brązowe i suche dotychczas włosy, ugięły się pod ciężarem wody, która kapała jeszcze z końcówek. Poczułam jak na moją twarz wkrada się rumieniec, a usta rozchylają się z zachwytu. Czym prędzej zakryłam oczy dłońmi, wywołując cichy śmiech ze strony chłopaka.
- Ubierz się. - powiedziałam, czując jak moje serce dopiero teraz zaczęło zwalniać. Chłopak milczał, więc osłoniłam jedną dłoń, upewniając się czy tym razem nie stanie przede mną nagi. Brunet siedział w fotelu, przyglądając mi się z delikatnym uśmiechem. Odsłoniłam twarz, oplatając go wzrokiem. W pewnym sensie nasz kontakt wzrokowy sprawiał, że chciałam schować się pod ziemię, z drugiej zaś, nie chciałam ulegać spojrzeniu, które przypominało intrygującą, gorzką czekoladę. Wyprostowałam się i podnosząc z łóżka, poprawiłam włosy.
- Nawoon. - powiedział chłopak, podnosząc się razem ze mną.
- Nieznajomy. - przyznałam. Brunet uśmiechnął się, podszedł do mnie i wyciągnął dłoń w moim kierunku.
- Jung Hoseok. - przedstawił się.
- Hong Nawoon. - uścisnęłam jego dłoń. Dopiero teraz mój wzrok spoczął na odsłoniętej ręce. Wyrwałam ją z uścisku i próbując schować ją za plecami, odwróciłam się do chłopaka. W tym momencie zaczynałam panikować, co nie mogło przynieść nic dobrego.
- Muszę iść. - przyznałam w pośpiechu, chcąc opuścić pokój Hoseoka.
- Zaczekaj. - złapał mnie za lewą rękę, odwracając do siebie. Dotknął mojej prawej ręki, chcąc przesunąć ją do przodu. Nie uda ci się to Hoseok. - pomyślałam, kierując swój błagalny wzrok w jego stronę. Spoglądają w jego oczy, miałam wrażenie, że ustępuję pod wewnętrznym urokiem chłopaka. W końcu odpuściłam i oddając się dotykowi, prośbą, które widziałam w jego oczach, odkręciłam głowę. Chłopak przejechał palcami po mojej ręce. Zaczął od nadgarstka, jadąc powoli w górę i kończąc na barku, złapał moją dłoń.
- Dlatego codziennie widziałem cię w bluzach z długimi rękawami. - westchnął. - Wstydzisz się tego.
Odkręciłam głowę, czując jak w moich oczach wzbierają łzy. Spojrzałam na jego twarz. Myślałam, że zobaczę odrazę, zdegustowanie. On jednak uśmiechnął się i pogładził moją dłoń kciukiem.
Przytaknęłam głową na jego słowa i walcząc z chęcią cofnięcia ręki, wstrzymałam oddech.
- Dałbyś mi coś na długi rękaw? - spytałam. - Na prawdę poczułabym się lepiej...
Bez zbędnych pytań, nie czekając aż skończę, wręczył mi swoją bluzę. Naciągnęłam ją na ramiona, i widząc jak chłopak zaprasza mnie na kanapę przy oknie, usiadłam na jej drugim końcu, podciągając nogi pod siebie.
- Opowiesz mi jak to się stało? - spytał.
- Myślę, że ten dzień przypominał nieco dzisiejszą pogodę. Cztery lata temu zakończyłam treningi z moim dziadkiem. Zajmowałam się małymi drapieżnikami, po nieco dłuższym czasie dziadek razem z Seunggi postanowili dać mi szansę z większym ptactwem. Byłam wtedy lekko strachliwa. Widząc wtedy ogromnego niczym pies orła, jego ostre pazury i duży dziób, uciekałam z piskiem, nie mogąc poradzić sobie z emocjami. Minęło kilka dni, przez które ani Seunggi, ani dziadek nie wspomnieli o powrocie do kursu. Zakradłam się więc późnym wieczorem do orła, przed którym wcześniej uciekłam i wyjęłam go z klatki. Zdjęłam mu kaptur, odwiązałam sznur od jednej z nóg i pościłam w powietrze. Orzeł wzniósł się na kilka minut żeby runąć na mnie całym swoim ciężarem. Widząc jak wysuwa pazury, przypuszczając atak, zasłoniłam twarz dłonią. W pewnym momencie poczułam ból, który skutecznie sprawił, że zemdlałam. Obudziłam się w szpitalu, pod kroplówką. Seunggi wyjaśnił mi całą sytuację. Moja ręka była jednym, wielkim płatem pociętej skóry. Płakałam przez kilka nocy. Ręka goiła się dobrze, szwy zniknęły. Zostały jedynie blizny. - podsumowałam.
Brunet siedział w milczeniu, przysłuchując się mojej historii. Przysunął się bliżej mnie i dotknął mojej dłoni. W tym samym czasie usłyszałam dzwonek mojej komórki. Speszyłam się i odbierając, skierowałam wzrok przez okno.
- Spóźnię się Nawoon. - przyznał Yoongi,
- Nie musisz się śpieszyć. - odpowiedziałam. - Pójdę już do domu.
- Zostań. - nalegał.
- Wszystko jest już dobrze. - uniosłam kącik ust. - Zobaczymy się kiedy indziej.
- Dobrze, do zobaczenia.
- Pa. - rozłączyłam się, odkładając telefon do kieszeni. Brunet wpatrywał się we mnie, mrugając co chwilę.
- Pójdę już. - podniosłam się z kanapy. - Nie chcę zabierać ci więcej czasu. - chwyciłam za dół od bluzy, chcąc ją ściągnąć. Brunet jednak powstrzymał mnie swoją dłonią.
- Jest twoja. - uśmiechnął się. Wahałam się przez chwilę, ale odwzajemniłam jego uśmiech.
- Dziękuję. - przytaknęłam głową i wyszłam z jego pokoju, zamykając za sobą drzwi. - Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy. - przyznałam cicho pod nosem, kierując się do wyjścia.