środa, 3 maja 2017

Prolog

Wciągnęłam grubą, skórzaną rękawicę na dłoń i odsuwając drzwi, wyszłam na zewnątrz. Wczesny, wiosenny powiew wiatru przeczesał moje włosy i muskając delikatnie moje policzki, uleciał dalej. Zmrużyłam oczy, naciągnęłam starą, czarną czapkę na głowę i wychodząc na zieloną trawę, rozejrzałam się dookoła. Włożyłam gwizdek do ust i dmuchając w niego trzykrotnie, wyciągnęłam rękę przed siebie. Charakterystyczny trzepot skrzydeł sprawił, że uśmiechnęłam się pod nosem i spuściłam wzrok w ziemię. Czując opadający na moją rękę ciężar ciała zwierzęcia, podniosłam głowę i spojrzałam prosto w oczy ptaka. Przepięknie upierzony sokół spoczywał na moim przedramieniu, prezentując się w całej majestatycznej okazałości jak sądziłam, tylko mnie.
- Idzie Ci coraz lepiej. - usłyszałam za plecami. Odwracając głowę w stronę chłopaka, przewróciłam oczami i wróciłam do podziwiania zwierzęcia.
- Wiem o tym. - przyznałam, oglądając prawe skrzydło.
- Nawoon, on niedługo będzie nas musiał opuścić. - powiedział Seunggi.
- Jestem tego świadoma. - przytaknęłam. - Poświęciłam mu mnóstwo pracy i na prawdę będę za nim tęsknić. - włożyłam kaptur na głowę ptaka, zapinając go jednym ruchem z tyłu głowy sokoła. Odwróciłam się w stronę klatek i włożyłam go do jednej z nich. Spoglądając smutnym wzorkiem na pozostałe dwie sztuki, westchnęłam.
- Wiem, że ci ciężko, ale musimy już iść. - przyznał chłopak, dotykając mojego ramienia.
- Idź, zaraz dołączę. - przyznałam z delikatnym uśmiechem, chcąc tylko i wyłącznie pozbyć się chłopaka. Gdy tylko zniknął, otworzyłam klatkę i przytuliłam sokoła. Był dla mnie czymś więcej niż drapieżnikiem. Pomimo tego, czując wyrzuty sumienia, zamknęłam czym prędzej klatkę i zdejmując rękawicę, rzuciłam ją wściekła w kąt. Ocierając kropelki potu, które zebrały się na moich brwiach, założyłam bluzę i zbiegając na dół, przywitałam się z resztą załogi, udając się po kilku minutach w swoją stronę.