czwartek, 1 czerwca 2017

1-0

Schodząc ze schodów, drogę zastąpił mi Jimin.
- Myślę, że mógłbym cię uszczęśliwić. - przyznał swoim głębokim głosem. Uśmiechnął się wulgarnie i mrugnął w moją stronę.
- A co? Wychodzisz? - spytałam poddenerwowana, odpychając chłopaka. Słyszałam ciche sapnięcie za plecami, czując po chwili mocny uścisk na ramieniu, który cofnął mnie do tyłu. Upadając chwyciłam za kurtkę Jimina, zatrzymując się w jego ramionach. Spojrzałam w jego oczy, widząc w nich delikatny błysk. Jakby cała bariera, która chroniła go od zła, którą sam powołał do życia, w tej chwili pękła, sypiąc się na podłogę. Otworzył usta.
- Nigdy nie zabiłem człowieka, ale przeczytałem wiele nekrologów z satysfakcją. - przyznał, podnosząc mnie do góry. - Twój będzie następny. - wskazał palcem w moją stronę i znikając na schodach, pozostawił mnie samą na dole. Biorąc najbliższy przedmiot obok mojej dłoni, machnęłam nim, zrzucając go na podłogę.
- Kretyn! - krzyknęłam, odwracając się na pięcie i opuszczając dormę, podążyłam w stronę domu.

[środa]

Siedziałam przy biurku nieco zmęczona. Zadręczając się sprawami rezerwatu trzecią noc z rzędu, nie spałam zbyt długo. Biorąc tabletki na uspokojenie, które z resztą nie pomagały, sprawiały, że byłam otępiała. Odkąd pokłóciłam się z Seunggi, nie zamieniłam z nim słowa, nie minęłam go w domu. Starannie go unikałam, a on unikał mnie. W końcu jednak będziemy musieli porozmawiać, póki co, żadne z nas nie chciało zebrać się do tej czynności. Rozłożyłam dokumenty na biurku, próbując skupić się na rzeczach ważnych, przetarłam twarz. Gdybym tak mogła zdrzemnąć się na kilka minut. - pomyślałam, układając głowę na ramionach, które wyciągnęłam na biurku. Przymknęłam oczy na chwilę, czując jak zmęczenie otula mnie z każdej strony niczym ciepła kołdra. Wypuściłam powietrze nosem.
- Nawoon. - czyjaś dłoń delikatnie szturchnęła mnie w ramię. Podniosłam głowę, niechętnie otwierając oczy. Blondyn klęczał obok biurka, ściskając w dłoni małą, papierową torbę. Drugą zaś podtrzymywał tackę z dwoma napojami.
- Hej Yoongi. - zdobyłam się na uśmiech, przeciągając. - Usiądź. - przeciągnęłam się i składając kartki, którymi powinnam się zająć, schowałam je do szuflady.
- Pomyślałem, że będziesz miała ochotę zjeść. - przyznał, podając mi zawiniątko wraz z kubkiem.
- Dziękuję. - przyznałam. Odłożyłam jedzenie na bok, upijając łyk z kubka, który mi podarował, z ulgą stwierdziłam, że to mrożona herbata. Biorąc do rąk małe pudełeczko, wyjęłam ze środka tabletka i nim połknęłam zawartość mojej dłoni, Yoongi zabrał ode mnie pudełko.
- Oszalałaś? - spytał, pokazując mi etykietę. - To są bardzo silne leki. Nie powinnaś brać ich w taki upał.
- Nie rozkazuj mi, dobrze? - spytałam, nie chcąc słyszeć jego odpowiedzi. Chłopak oddał mi pudełko i podniósł się z krzesełka.
- Pójdę już, cześć. - wyszedł bez zbędnych pożegnań. Machnęłam na niego ręką i wracając do dokumentów, które musiałam przejrzeć, z przerażeniem odkryłam, że od jakiegoś czasu rezerwat zaczyna przynosić rekordowo małe zyski. Lustrując wzrokiem każdą z tabelek, uzupełniłam kosztorys, podtrzymując ciążącą mi głowę.
- Dzień dobry. - usłyszałam od strony drzwi. Podniosłam wzrok.
- Witam panie Eunkwang. - przywitałam go.
- Przyszedłem porozmawiać. - przyznał. Wskazałam więc krzesełko przed biurkiem i wsłuchałam się w każde słowo mężczyzny. - Mają państwo jakieś problemy?
- Do czego pan zmierza? - spytałam.
- Nie widziałem tu zbyt wielu ludzi od ostatniego tygodnia. - przyznał.
- To pańska sprawka? - zwątpiłam, czy to rzeczywiście mógł być przypadek.
- Przyszedłem zaproponować pani nieco wyższą kwotę. - powiedział w końcu.
- Powtórzę to po raz kolejny panie Min Eunkwang. Nasz rezerwat nie jest wystawiony na sprzedaż. - podniosłam się z fotela, opierając dłonie na blacie biurka i pochylając się lekko do przodu, oderwałam jedną dłoń, wskazując nią drzwi. - Nie życzę sobie pańskich odwiedzin. Do widzenia.
Mężczyzna po raz kolejny podrzucił mi na biurko umowę sprzedaży, a sam wyszedł bez słowa. Potarłam skronie palcami, czując piekący ból w ich okolicy i opadłam na fotel. Co za natręt. - pomyślałam, drąc umowę na małe kawałeczki i wyrzucając ją do kosza wróciłam do dokumentów. Westchnęłam się, nie mogąc po raz kolejny skupić się na jedynej pracy, którą miałam zaplanowaną tego dnia. Schowałam dokumenty do sejfu i dając wolne jednocześnie umysłowi, postanowiłam porządnie odpocząć. Wyjęłam telefon i wybierając numer Somi, nie udało mi się z nią połączyć. Wracając do domu, miałam wrażenie, że gdzieś w tłumie widzę Hoseoka. Pozbyłam się go jednak i nim otworzyłam drzwi do domu, byłam wykończona. Zdejmując buty w korytarzu, sunęłam do pokoju niczym cień. Rozebrałam się i wchodząc pod prysznic, dałam spłukać z siebie ciężar dzisiejszego dnia. Zawijając włosy w ręcznik, ubrałam czystą bieliznę i nim zdążyłam włożyć piżamę, leżałam na łóżku. Czując zapach nowej pościeli domyśliłam się, że mama przed wyjazdem musiała ją zmienić. Przymknęłam oczy i wyciągając ręce przed siebie, zasnęłam.

[ranek]

Nastał nowy dzień. Usłyszałam dzwonek moje telefonu. Przeciągając się na łóżku, wyciągnęłam dłoń w stronę dzwoniącej komórki. Odebrałam nie spoglądają na przyczynę mojej porannej pobudki.
- Tak? - spytałam, przecierając dłonią jedno oko. Po drugiej stronie panowała cisza. Dopiero po chwili usłyszałam znajomy głos.
- Halo, Nawoon, to ja, Taehyung. - powiedział.
- Czego chcesz? - spytałam.
- Porozmawiać. - przyznał.
- Myślisz, że zapomniałam co zrobiłeś Seunggi? - nie oczekiwałam jego odpowiedzi. - Daj nam spokój, cześć. - rozłączyłam się, wyłączając telefon. Podniosłam się z łóżka i podeszłam do szafy. Mijała dziesiąta, a ja zamiast być w pracy, nadal znajdowałam się w swoim pokoju. Niechętnie włożyłam na siebie ubrania i wychodząc z domu, zapomniałam telefonu. Nie przejmując się brakiem komórki, potruchtałam do rezerwatu, chroniąc się w biurze. Seunggi siedział przy moim biurku, przeglądając dokumenty.
- Hej Seunggi. - rzuciłam przy wejściu, odkładając czapkę z daszkiem na półkę w rogu.
- Cześć siostro. - odpowiedział, nie odrywając wzroku od tabel. - Mamy trochę problemów, prawda? - wskazał palcem na podsumowanie miesiąca.
- Dam radę. - przyznałam. Chyba sama nie wierzyłam w te słowa. Seunggi odszedł od biurka, rozglądając się dookoła. - Szukasz czegoś? - spytałam, siadając w fotelu, który kilka sekund zajmował chłopak.
- Nie widziałaś błękitnej karty? - spytał
- Może zostawiłeś ją w domu. - podpowiedziałam. Brunet spojrzał w moją stronę.
- Poszukam jej jak wrócę. - przyznał z uśmiechem. - Do zobaczenia.
- Do zobaczenia. - odpowiedziałam, próbując uprzątnąć stos faktur, które zostawił w nieładzie. Podpierając głowę na ramieniu, przecierałam oczy. Moje ciało nadal wołało o kilka dodatkowych godzin snu, pomimo tego nie mogłam pozwolić sobie na przerwę. Uzupełniając faktury, dopatrzyłam się kolejnych upływów jakże potrzebnej teraz gotówki. Ciężko westchnęłam, obiecując sobie, że zawalczę do końca, nie tylko ze względu na troskę o wszystkie zwierzęta, zaś pamięć o dziadkach, którzy oddali mu całe swoje życie. Zawsze możesz poprosić o pomoc swoich rodziców. - przyznała kiedyś Somi. Wiele razy rozważałam tę możliwość, dochodząc do późniejszego wniosku - nie poddam się. I tak wszystko toczyło się dobrze, do ostatniego czasu. Rezerwat przynosił więcej strat niż zysków. Jeśli tak dalej będzie, doprowadzi nas do bankructwa.
Potarłam skronie, zamykając teczkę, odsunęłam ją na bok i biorąc butelkę z wodą, która stała obok nóżki biurka, upiłam łyk ze środka. Nie możesz się poddać dziewczyno. - powiedziałam pod nosem, wracając do pracy.
[...] Zamykając bramę rezerwatu, przeszłam na drugą stronę ulicy. Snując się pustoszejącą ulicą, skręciłam do jednego ze sklepików, płacąc za mrożoną herbatę tylko kilka wonów. Udając się w stronę domu, popijałam zimny napój, odchodząc myślami gdzieś daleko. Chcąc odciągnąć się od wszystkich zmartwień, usiadłam na ławce przed domem i unosząc głowę do góry, spojrzałam w ciemniejące niebo. Gdzieś w pojawiających się na niebie gwiazdach zobaczyłam twarz bruneta. Jego brązowe oczy po raz kolejny przypominały mi gorzką czekoladę, a delikatne zagłębienia w policzkach ukazały się dopiero w trakcie uśmiechu. Odwzajemniłam jego zmyślony uśmiech, czując jak moje serce przyśpiesza. Moja reakcja nie była do końca oczywista, nawet się nie znaliśmy. Pomimo tego wiedziałam jedno. Podobał mi się. Schyliłam głowę, odrywając wzrok od wizerunku chłopaka, dokończyłam herbatę i schowałam się w domu. Skarciłam się. Nie mogłam robić sobie nadziei, musiałam skupić się na najważniejszej teraz rzeczy, którą był rezerwat. Wyrzucając kubek do kosza, skierowałam się do pokoju, mijając po drodze Seunggi.
- I jak, znalazłeś? - spytałam
- Przeszukałem cały dom i nadal nic. - odpowiedział. - Ubiorę się zaraz i jeszcze raz pójdę do biura.
- Zrobisz to jutro. - odpowiedziałam, przytrzymując się poręczy. - Może leży gdzieś pod teczkami w szufladzie twojego biurka, a ty się tym zadręczasz.
- Może i masz rację. - przytaknął.
- Pewnie, że mam. - uśmiechnęłam się i weszłam do pokoju.