niedziela, 14 maja 2017

0-4

Zamknęłam za sobą drzwi i wkładając słuchawki do uszu, usiadłam na ławce przed domem. Próbując rozluźnić mięśnie, otworzyłam playlistę ze spokojnymi piosenkami i włączyłam jedną z nich. Ściszając ją maksymalnie, próbowałam wsłuchać się w odgłosy otoczenia. Minęło zaledwie kilka minut nim usłyszałam klakson dochodzący z ulicy. Spojrzałam w jego stronę, napotykając wzrokiem czarnego jeepa. Chowając słuchawki w prawą kieszeń spodni, podniosłam się z ławki i podchodząc do samochodu, zauważyłam w środku Somi z Jaebumem. Dziewczyna otworzyła mi drzwi na tylną kanapę. Wsunęłam się do środka, witając moją przyjaciółkę i uśmiechnęłam się miło do Jaebuma.
- To samochód Jinyounga? - spytałam.
- Tak. - przytaknął chłopak, odjeżdżając spod mojej posesji. - Miał przyjechać, ale jakby to powiedzieć... - zatrzymał się, jakby szukał odpowiednich słów.
- Razem z Bamem i Kibumem poszli na imprezę, a wrócili w takim stanie, że nie wiem czy jeszcze żyją. - pokiwała głową dziewczyna, przerywając ciszę, która zaczął Jaebum.
- Mam nadzieję, że im przejdzie. - poprawiłam włosy, zapinając w końcu pas i spoglądając na dziewczynę obok, zmrużyłam oczy. Przez chwilę wydawało mi się, że widzę na jej twarzy smutek, w momencie jednak uśmiechnęła się i poklepała mnie po kolanie.
- Więc gdzie chciałabyś się wybrać? - spytała, upinając włosy w kucyk.
- Myślałam o dobrym sklepie z ubraniami. - przyznałam. - Od dawna nie byłyśmy razem na zakupach.
- Wiem. - powiedziała cicho. - Nie powinnam tego usprawiedliwiać kilometrami, które nas dzielą, ale muszę.
- Najważniejsze, że się widzimy kochanie. - przyznałam, łapiąc jej szczupłą dłoń. - Prawda Jaebum?
- Oczywiście. - odrzekł, skupiając się na natężającym ruchu ulicznym.

[wczesny wieczór]

Zdjęłam buty w korytarzu i przechodząc z kilkoma torbami wypełnionymi prawie po brzegi do pokoju, odstawiłam je na krzesełko. Wyjmując kolejno nowe urania, zrywałam z nich metki i sortowałam w szafie. Po kilku minutach usłyszałam ciche pukanie do drzwi i nim zdążyłam odpowiedzieć, ktoś był już w środku. Spojrzałam przez chwilę w ich stronę i widząc Seunggi, odłożyłam koszulkę na wierzch.
- Nie chcę z tobą rozmawiać, wyjdź. - powiedziałam zła. Nadal dręczyła mnie sytuacja sprzed kilku godzin.
- Chciałbym cię przeprosić. - przyznał. Jego głos był słaby, a słowa nadal nie brzmiały poprawnie. Stojąc do niego plecami, schyliłam głowę, słysząc jak podchodzi bliżej. Zdawało mi się, że czuję jego dłoń na barku, a później wszystko prysnęło i zamiast słowa "przepraszam" usłyszałam tylko dźwięk zamykanych drzwi. Odwróciłam się i spoglądając w ich stronę nieco zasmucona, odwróciłam się, kontynuując układanie kilku, ostatnich rzeczy. Chwytając dłonią torby, które puste leżały na krzesełku, zsunęłam coś dłonią z rogu biurka. Spoglądając w dół, moim oczom ukazała się biała koperta podpisana moim imieniem. Wzięłam ją do rąk i odginając wierzchnią część, wyjęłam coś ze środka. Spoglądając na drugą stronę, moja złość minęła w mgnieniu oka. Wracając wspomnieniami do sytuacji, którą przedstawiało zdjęcie, uśmiechnęłam się.
⁕ Był koniec sierpnia, nadchodziła już wczesna jesień, a my nadal nie mogliśmy nacieszyć się letnim słońcem, którego w owym czasie było już równie mało. Wybraliśmy się na wycieczkę do Buyeo-gun tylko we dwójkę. Dziadkowie swego czasu zostawiali już tylko w domu, a mama bojąc się o ich zdrowie zapewniła im dwudziestoczterogodzinną opiekę, więc nie było nawet mowy o zabieraniu ich w dwugodzinną podróż autobusem. Gdy tylko znaleźliśmy się w owej miejscowości, przesiadaliśmy się do kolejnego autobusu, jadącego do Nonti-ri, a stamtąd już prosto do Seodongyo. Seunggi studiował mapę przez całą drogę. Wtedy miałam wrażenie, że na siłę chce zadbać o moje bezpieczeństwo, ale po jakimś czasie doszłam do wniosku, że się martwił. Wysiadając z busa, przeszliśmy kawałek, wchodząc do wnętrza wioski - jeśli tak mogę ją nazwać. Wyjęłam aparat i chcąc zrobić kilka zdjęć budynkom, które przedstawiały dawną architekturę, zrobiłam to dość szybko. Seunggi w tym czasie zdążył mnie wyprzedzić i zniknąć mi z oczu. W pierwszej chwili nie zwróciłam uwagi na jego nieobecność, później jednak błądząc po wiosce, natrafiłam w końcu na przebranych w dawne stroje ludzi. Seunggi otoczony gronem mężczyzn, podszedł do mnie z uśmiechem na ustach i wręczając mi jasnoniebieski strój. Przebrałam się i wychodząc ze środka, moim oczom ukazała się spora grupa nieznajomych. Jak się później okazało, fotografów, których opłacił Seunggi. Dowiadując się w końcu o sesji, którą zorganizował wraz z dziadkami, z okazji lutowego ukończenia szkoły, uściskałam go i wyszłam na prowizoryczny plan. Sesja trwała kilka godzin, pomimo zmęczenia, które towarzyszyło mi pod koniec, byłam zadowolona. A słońce tego dnia zaszło niezwykle szybko, w akompaniamencie śmiechów i podziękowań. ⁕
Siedząc teraz przy biurku powstrzymałam łzy i poprawiając włosy, przypięłam zdjęcie do tablicy korkowej, którą również dostałam od chłopaka. Zapominając równie szybko o sytuacji z rana, przebrałam się i wyszłam na korytarz.
- Hej, Seunggi, dziękuję za zdjęcie. - przyznałam, widząc jak chłopak szykuje się do wyjścia.
- Chciałem cię przeprosić, ale nie do końca wiedziałem jak. - odpowiedział, wkładając buty i spojrzał w moją stronę. - Chciałem zareagować kiedy Jimin buchnął w twoją stronę, ale nie umiałem.
- Zabolało mnie to Seunggi, ale nie wracajmy lepiej do tej sytuacji. - zeszłam po schodach, stając na przeciwko. - Wybierasz się gdzieś?
- Taehyung zaproponował mi dziś wycieczkę na Jeju. - uśmiechnął się. - Chciałabyś iść z nami?
- Nie. - przyznałam. - Zostanę dziś w domu. Może zrobię sobie małe SPA.
- Maseczki są w dolnej szufladzie. - uśmiechnął się. - Uzupełniłem zapasy.
- Dziękuję. - przytuliłam go. - Bawcie się dobrze. Pa.
- Pa. - odpowiedział i wyszedł z domu. Przeciągając się, weszłam do kuchni i siadając na stołku, otworzyłam gazetę, która leżała na blacie. Zagłębiając się w lekturze, na początku nie słyszałam dzwonka mojego telefonu. Nie spoglądając na nadawcę, odebrałam go i przyłożyłam do ucha.
- Słucham?
- Cześć Nawoon, jak zakupy z Somi? - spytał męski głos po drugiej stronie.
- Udane. - przyznałam, przewracając stronę. - Słyszałam, że mieliście całkiem udany wieczór z Kibumem i Bamem. - zaśmiałam się.
- Proszę, daj spokój. - odwzajemnił mój śmiech. - Chciałem wybrać się z Jaebumem rano, ale mój żołądek powstrzymał mnie od tej decyzji.
- Mam nadzieję, że już czujesz się lepiej. - przyznałam.
- Tak. - odpowiedział. - Masz palny na dzisiejszy wieczór?
- Długa kąpiel, maseczka i dobra książka.
- Zrezygnuj z tego, mam lepszy pomysł.
- Jinyoung, uważasz, że przebijesz moją maseczkę i kąpiel? - spytałam, słysząc dzwonek do drzwi. Wstałam i otwierając je, zaśmiałam się głośno.
- I oto jestem. - powiedział z uśmiechem, przytulając mnie za progiem. - Mówiłem, że mam lepszy pomysł.
- Tym pomysłem jesteś ty, tak? - zamknęłam drzwi za chłopakiem i prowadząc go do salonu, oczekiwała odpowiedzi.
- Jasne, że tak. - powiedział skromnie. - Mam film, a dobre jedzenie przyjedzie tutaj w równie dobrym towarzystwie.
- Kogo jeszcze zaprosiłeś? - spytałam, nie wiedząc czego mogę się spodziewać.
- Kilka osób. - przyznał. - Nie martw się, obejrzymy film, zjemy i zabiorę ich do domu.
Zmrużyłam oczy z niezadowolenia, ale Jinyoung dotknął mojego policzka i uśmiechnął się, ukazując szereg, prostych, białych zębów. - No dalej, uśmiechnij się kwiatuszku.
Zrobiłam to o co mnie prosił, wstałam z kanapy i nie musząc tłumaczyć mu gdzie idę, wstawiłam czajnik z wodą na płytę grzewczą. Zbierając z blatu gazetę, której nie skończyłam, rzuciłam ją na stos innych czasopism i w jej miejsce postawiłam kilka kubków. Nie wiedząc do końca kto pojawi się na zaaranżowanym przez Jinyounga wieczorze, wsypałam do każdego po dwie łyżeczki sproszkowanej, zielonej herbaty i czekając na gorącą wodę, oparłam się o blat wyspy kuchennej, stając przodem do okna. Widząc zbliżającą się do moich drzwi grupę chłopaków w kapturach i czapkach na głowach, odepchnęłam się dłońmi i skierowałam do drzwi. Dzwonek zadzwonił, a ja równo z nim, rozchyliłam drzwi, robiąc miejsce dla przybyłych gości.
- Hej Nawoon. - usłyszałam od Yoongiego, który przewodził grupie. Z nim, w szeregu do środka weszli, Kibum, Jeongguk, Seokjin i Jimin. Ostatniego chłopaka nie przywitałam z uśmiechem na ustach i zamykając za nim drzwi, przekręciłam w nich klucz dla ogólnego bezpieczeństwa. Gdy wszyscy usiedli w salonie, Jinyoung włączył film i skupił się na rozmowie z Kibumem. Jimin wraz z Jeonggukiem wpatrzyli się w ekran telewizora, a Seokjin wraz ze mną nie był zainteresowany tym co dzieje się na ekranie. Mieszając w kartonowym pudełku makaron, poczułam delikatne szturchnięcie w ramię. Odwracając głowę do tyłu, spostrzegłam Jimina, który wstaje i wychodzi ze salonu. Nie wiedząc na początku o co może chodzić chłopakowi, podniosłam się z miejsca, w którym siedziałam i podążyłam za nim. Widząc jak czeka na mnie w korytarzu, weszłam za nim do kuchni i zmierzyłam go wzrokiem.
- Chciałeś coś ode mnie? - spytałam pełna podejrzeń co do jego zachowania.
- Poniosło mnie dziś rano. - przyznał. - Ale nie jestem facetem, który przeprasza, więc ode mnie tego nie oczekuj.
- Myślisz, że nie powinnam? - podniosłam brew do góry, zaskoczona.
- Rozmawiasz z niewłaściwą osobą Nawoon. - przyznał, wkładając dłonie w kieszenie swojej skórzanej kurtki. - Jestem złym chłopcem, ale przeprosiny należą Ci się od kogoś innego.
- Źli chłopcy nie istnieją. - przyznałam, opierając się o łuk. - Istnieją tylko zranieni, tych których nikt nie kocha. - odwróciłam się, czując zimny wzrok chłopaka i chcąc odejść, poczułam mocny uścisk na prawym przedramieniu. Jimin cofnął mnie do siebie i napierając na moje ciało, przyskrzynił do ściany. Wydałam z siebie ciche westchnięcie i czując jak mój oddech przyśpiesza, spojrzałam na jego twarz. Wpatrywał się w moje oczy przez kilka sekund po czym otworzył usta, chcąc coś powiedzieć, ale zrezygnował. Mijając mnie bez słowa, włożył buty i czym prędzej wyszedł z domu.

*Jimin*
Wybiegłem na ulicę i kopiąc śmietnik za rogiem, przewróciłem go z dużą łatwością.
- Nienawidzę cię! - wykrzyczałem w niebo, upadając na kolana i zaczynając szybciej oddychać. Moje serce przypominało w tej chwili stado galopujących koni, a skronie pulsował od wyższego ciśnienia krwi. Podnosząc się z kolan, w milczeniu, próbując opanować emocje, skierowałem się do dormy. Powtarzając w głowie słowa Nawoon jak mantrę, co jakiś czas ściskałem nerwowo pięści i przeczesywałem włosy dłonią. Cierpiałem. Naprawdę wierzyłem, że nikt mnie nie kocha, a taka świadomość niezależnie od tego, kim jesteś, boli.