wtorek, 6 czerwca 2017

1-3

Oderwałam się od niego zaskoczona. Chłopak poprawił swoją maseczkę, ponownie zakrywając swoją twarz, odwrócił się na pięcie i zostawiając mnie pełną sprzeczności, skierował się w głębszą stronę parku.
- Zaczekaj! - krzyknęłam za nim. Brunet jednak pozostał obojętny na moje wołanie, więc zebrałam się w sobie i pobiegłam w jego stronę. Zatrzymując go przy wyjściu w parku, szarpnęłam jego rękaw. - Hej!
Odwrócił się do mnie. Spojrzał spod swojej czapki, ściągnął maseczkę, wkładając ją do kieszeni, a jego wzrok pozostał obojętny.
- Słuchaj, przepraszam cię za to co stało się kilka sekund temu. - przyznał. - Nie chcę żebyś robiła sobie jakiekolwiek nadzieje. - westchnął. - Nie interesujesz mnie.
Stałam w bezruchu, wpatrując się w jego oczy i poruszające się usta. Każde jego słowo było niczym szpilka, którą ktoś dźga kawałek mojego serca odpowiedzialny za zaufanie. Zacisnęłam lewą dłoń w pięść, a prawą odchyliłam do tyłu. Zamachnęłam się, uderzając bruneta w twarz. Jego głowa odskoczyła, pozostając w tej pozycji kilka sekund. Odwróciłam się, zagryzając zęby i biorąc w dłonie telefon, wybrałam numer Taehyunga. Odebrał po kilku sygnałach.
- Nawoon? - zdziwił się. Słysząc głos chłopaka, chciałam się rozłączyć. W końcu dotarło do mnie, że nie powinnam do niego dzwonić.
- Pomyłka. - rozłączyłam się szybko, uderzając otwartą dłonią w czoło. Kretynka. - pomyślałam. Droga do domu dłużyła mi się w nieskończoność. Miałam jednak trochę czasu na przemyślenie tego co powiedział mi Hoseok. Na początku bolało mnie każde jego słowo, która wspomniałam, później jednak uświadamiając sobie, że znaliśmy się tylko z imienia, wszystko traciło sens. Przechodząc przez drzwi mojego pokoju, spojrzałam na zegarek. Mijała dwudziesta druga czterdzieści dwie. Spojrzałam w stronę okna wychodzącego na ulicę. Był piątkowy wieczór. Najlepsze imprezy w stolicy rozpoczynały się po godzinie dwudziestej. Uśmiechnęłam się pod nosem i wyjmując z szafy zestaw, którego dawno nie ubierałam, przejrzałam się w lustrze. Dawno nie miałam na sobie krótkich spodenek, tym bardziej od czasów śmierci dziadków nie uczestniczyłam w żadnej, większej imprezie. Zabrałam komórkę i zbiegając na dół, włożyłam kilka banknotów do jednej z kieszeni kurtki.
Nim dotarłam na miejsce, zaczepiło mnie kilku facetów. Pozbyłam się potencjalnych adoratorów i stając przed drzwiami klubu, ominęłam kolejkę.
- Cześć. - machnęłam do ochroniarza. Stał z niewzruszoną miną, po czym mocno mnie przytulił.
- Nie myślałem, że jeszcze cię tutaj spotkam. - przyznał. W końcu na jego młodej twarzy pojawił się uśmiech.
- A jednak. - przytaknęłam. - Wpuścisz mnie?
- Jak pójdziesz ze mną na kawę. - puścił mi oczko.
- Co na to twoja dziewczyna? - zaśmiałam się, nie zwracając uwagi na tłoczących się ludzi w kolejce przed klubem.
- Rozstaliśmy się dwa miesiące temu. - odpowiedział. - Uciekła ze swoim nowym gachem.
- Tego kwiatu, pół światu. - przyznałam. - O której kończysz?
- Jestem tu do samego końca.
- Jeśli wytrzymam, napijemy się pod koniec imprezy. - obiecałam nim weszłam do środka. Przeszłam przez korytarz oświetlony niebieskimi neonami, słysząc głośną muzykę elektroniczną. Wchodząc na salę wypełnioną po brzegi młodymi Koreańczykami, przecisnęłam się do baru. Opierając dłonie na podświetlonym na biało blacie, rozejrzałam się w poszukiwaniu barmana. Widząc go, podniosłam dwa palce, rozchylając je i czekając aż podejdzie do mnie z kieliszkiem wódki, wsłuchałam się w piosenkę na parkiecie. Chłopak stanął przede mną z uśmiechem, stawiając na barze dwie pełne pięćdziesiątki.
- Na zdrowie! - krzyknął, biorąc kieliszek w swoją dłoń. Oboje wypiliśmy wódkę w tym samym czasie odstawiając kieliszki na blat. Uśmiechnął się, nalewając mi kolejną porcję.
- Baw się dobrze. - nachylił się i krzyknął, próbując przekrzyczeć muzykę. Uniosłam kieliszek w górę, pijąc za jego zdrowie i czując dłoń na plecach. odwróciłam głowę w stronę zaczepiającego. Jego czarne włosy spływały delikatnie na czoło. Odstawił pustą szklankę na ladę barową, siadając obok mnie, zamówił dwie porcje whiskey. Podsunął mi jedną z nich, a drugą wypił za jednym zamachem. Spojrzałam w szklankę, wypijając jej zawartość na drwa razy i wróciłam wzrokiem do chłopaka. Wyciągnął dłoń w moją stronę, proponując wyjście na parkiet. Podniosłam się, łapiąc się go niepewnie. Gdzieś w głębi serca czułam, że nie ma dobrych zamiarów, pomimo tego, chciałam dobrze się bawić, a on był jedną z osób, które zdążyłam poznać. Muzyka jakby zwolniła, położyłam swoje przedramiona na jego barkach, splątując dłonie za jego głową. Ułożył dłonie na moich biodrach, przysuwając mnie bliżej.
- Nie widziałem cię tutaj wcześniej. - przyznał mi wprost do ucha.
- Może nie zwracałeś na mnie uwagi. - odezwałam się. - Przecież wiesz, że nie darzymy się sympatią.- przyznałam. Chłopak przysunął mnie bliżej siebie i musnął swoimi ustami moją szyję. Nie do końca wiedziałam co mam robić, więc ponownie skierowałam się w stronę baru, zostawiając go na parkiecie. Dołączył do mnie po kilku minutach. Siedzieliśmy znów w tym samym miejscu, sącząc kolejną szklankę whiskey.
- To nie do końca jest mój smak. - skrzywiłam się, pokazując dwa palce w stronę barmana. Nim zdarzyłam się obejrzeć, stał przed nami, podając nam dwa nowe kieliszki napełnione wódką. - Trzy kolejki, ja stawiam. - nachyliłam się nad barmanem, który posłusznie dostawił jeszcze cztery kieliszki. Odsunęłam trzy w stronę mojego towarzysza i nim się spostrzegłam, chłopak wypił dwa z nich. Nie będąc gorsza, zrobiłam to samo. Czując gorąco, które rozlało się po moim ciele, wiedziałam, że narzuciłam zbyt szybkie tempo mojemu ciału. Złapałam ostatni kieliszek, przechylając go do góry. Przyjemnie paląca ciesz spłynęła do mojego gardła, przelewając się do żołądka. Odwróciłam się w stronę czarnowłosego z uśmiechem. Nachylił się nade mną i spojrzał prosto w oczy.
- Chodźmy stąd. - powiedział. Nim zdążyłam mu odpowiedzieć, chłopak wziął mnie za rękę i wyprowadził z klubu. Trzymając moją dłoń delikatnie, przeszedł ze mną na drugą stronę ulicy, prowadząc mnie w kierunku obrzeży miasta. Szłam obok niego, czując jak moje stopy trochę się plączą, a w świat wiruje gdzieś z tyłu mojej głowy. W końcu usiedliśmy na ławce. Zdziwiłam się gdy posadził mnie na swoich kolanach, obejmując mnie ramionami.
- Powiesz mi coś? - spytałam, spoglądając na niego z góry. Chłopak podniósł głowę i  przytaknął twierdząco. - Hoseok coś o mnie wspominał?
- On? - prychnął. - Prędzej skoczyłby z mostu niż wspomniał o swoich uczuciach. - podsumował. - A dlaczego tak bardzo cię to obchodzi? - zapytał z ciekawością.
- Po prostu... - zatrzymałam się. Kolejny raz wracał do sprawy, o której powinna zapomnieć.
- Zaraz. - spojrzał na mnie jeszcze raz. - On ci się podoba! - powiedział głośniej.
- To i tak nie ma już znaczenia. - westchnęłam, spoglądając na jego twarz. - A Yoongi?
- Yoongi to kretyn, zapatrzony w siebie kretyn. - przyznał chłopak.
- Dlaczego tak mówisz? - spytałam.
- Gdybyś wiedziała co takiego robi. - pokręcił głową z niedowierzaniem.
- Więc mi powiedz. - przyznałam, łapiąc jego brodę. Podobno alkohol powodował to dziwne uczucie wyznania wszystkiego co się czuje. Niczym magiczny eliksir prawdomówności, działał na wszystkich. Nawet na mnie. - Jimin, dlaczego jesteś dla mnie taki...
- Ponieważ jestem kretynem. - przerwał mi, spoglądając prosto w moje oczy.
- Jesteś. - przytaknęłam z uśmiechem.
- O szczęściu może mówić tylko ten, kto znajdzie w życiu kogoś takiego, kogoś, do kogo może się przytulić i zamknąć oczy. Nawet jeśli trwałoby to tylko chwilę lub jeden dzień. - powiedział chłopak, wymijając temat.
- Co? - zdziwiłam się, nie wiedząc o co mu chodzi. Wziął moje policzki w swoje dłonie i pochylając mnie do przodu, dotknął moich ust w krótkim pocałunku. Nie odepchnęłam go, czując jak alkohol, który wypiłam daje o sobie znać. Jimin trzymał mnie mocno, całując delikatnie, założył mi włosy za ucho. Odrywając się od moich ust z charakterystycznym, cichym cmoknięciem, uśmiechnął się. Oparłam policzek o jego głowę i czując jak łączy nasze palce u dłoni, zamknęłam oczy.