środa, 24 maja 2017

0-6

[tydzień później]

Usiadłam na ławce obok Seunggi, który kończył właśnie swoje drugie śniadanie i koncentrując się na jego poważnej buzi, westchnęłam.
- Dlaczego taki jesteś? - spytałam.
- Taki, to znaczy jaki? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Kiedy zaczęłam spotykać się z Taehyungiem, przestałeś ze mną rozmawiać. - przyznałam. Zamartwiałam się, a ciągłe milczenie z jego strony było nie do zniesienia.
- Mam dużo pracy. - podsumował, wstając z ławki i kierując się w stronę biura, wyrzucił resztki do kosza.
- Seunggi! - krzyknęłam za nim i nim zdążyłam wstać, żeby złapać go jeszcze przed wejściem, ktoś złapał mnie za nadgarstek.
- Nawoon, hej. - usłyszałam na plecami, a ktoś skrył mnie w swoich ramionach. Patrząc przez chwilę z niedowierzaniem przed siebie, odwzajemniałam uśmiech ślicznotki.
- Co ty tutaj robisz Somi? - spytałam zaskoczona. - Jaebum, hej.
- Przyjechałam się z tobą pożegnać, znów wracam do Europy. - przyznała zasmucona.
- Tak szybko? - wzdrygnęłam. - Nawet nie spędziłyśmy ze sobą tyle czasu ile bym chciała, a ty musisz wyjechać.
- Przepraszam Nawoon, chciałabym żeby było inaczej, ale muszę pracować. - przerwała. - Może razem z Jaebumem i resztą odwiedzicie mnie w przyszłym miesiącu?
- Dobrze. - przytaknęłam, mocno ją przytulając. - Uważaj na siebie i dbaj o swoją mamę.
- Obiecuję. - uśmiechnęła się delikatnie. - Uściśnij Seunggi i resztę. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia Somi. - pomachałam jej na pożegnanie i wróciłam do biura, w poszukiwaniu moje brata. Zajrzałam do pomieszczenia, które znajdowało się prawie przy wejściu, na pierwsze piętro i do sów, nie mogąc nigdzie go namierzyć. Przechodząc zrezygnowana na środek placu, spostrzegłam jak w tłumie po raz kolejny rzuca mi się w oczy tajemniczy brunet. Mrużąc oczy, zaczęłam iść w jego stronę, póki drogi nie zastąpił mi ktoś inni. Yoongi jak miał w zwyczaju, przywitał mnie uśmiechem i poczochrał moje włosy, wiedząc, że za tym nie przepadam.
- Jak się ma moje słońce? - spytał. Był rozpromieniony, niczym dziecko, które dostało przed chwilą dużego lizaka.
- Bardzo dobrze. - przyznałam z uśmiechem. - Co cię tutaj sprowadza? - zapytałam z ciekawością.
- Przyszedłem sprawdzić co u Ciebie. - odpowiedział. - Nie widzieliśmy się przez cały tydzień.
- Ah, tak. - przytaknęłam, kiwając głową.
- To prawda, że spotykasz się z Taehyungiem? - spytał. Kiwnęłam twierdząco głową, na co chłopak schował dłonie w kieszenie kurtki i rozejrzał się dookoła. - Może miałabyś ochotę gdzieś ze mną wyjść?
- Jasne. - zgodziłam się.
- Wpadniesz do nas po dwudziestej, czy raczej jesteś za tym, żebym po ciebie przyjechał?
- Z chęcią przyjdę. - przyznałam. - Powiesz mi gdzie idziemy?
- Niespodzianka. - uśmiechnął się, odwrócił na pięcie i odszedł w stronę wyjścia. Nie zastanawiając się dłużej nad słowami chłopaka, skierowałam się w stronę pomieszczeń socjalnych i biorąc dokumenty z zestawieniami, wyszłam z rezerwatu. Trzymając je pod pachą, dotarłam po dłuższej chwili do domu i zostawiając je na blacie w kuchni, skierowałam się na górę. Zrzucając z siebie ciuchy, weszłam pod prysznic i starannie myjąc włosy, po chwili, stałam już przed lustrem. Próbując odwrócić wzrok do swojego ciała, odeszłam od gładkiej tafli jak najprędzej i zawinęłam się ręcznikiem. Wycierając do sucha, założyłam świeżą bieliznę i podeszłam w niej do szafy. Stojąc przed nią kilka minut, w końcu zdecydowałam się co założyć, zeszłam na dół i siadając przy obiedzie, który zostawiła mi mama, rozłożyłam przez sobą stertę dokumentów. Przegrzebując jedzenie widelcem, upiłam łyk wody ze szklanki, którą postawiłam przed talerzem. Mrużąc wzrok, próbując doczytać mniejszy niż zwykle druk, machnęłam ręką zdenerwowana, wylewając wodę ze szklanki. Większość dokumentów została zalana, a napój spłynął po blacie na podłogę. Klnąc pod nosem, wzięłam papierowe ręczniki i próbując ocalić resztę, wyrzuciłam je do kosza. Spojrzałam na zegarek i rozstawiając kartki na stole, zostawiłam je do wyschnięcia. Włożyłam beanie i wciągając na ramiona pasujący do butów płacz, wyszłam na zewnątrz. Zamykając drzwi, przeszłam kilka kroków za bramkę i kierując się w stronę dormy, w której mieszkał Yoongi, wsunęłam dłonie w kieszenie płaszcza. Przez całą drogę myślałam o miejscu, w które chce mnie zabrać chłopak, orientując się po dłuższej chwili, że nogi szybko zaniosły mnie pod ich dom. Zadzwoniłam do drzwi, czekając aż ktoś otworzy. Gdy w progu pojawił się znajomy wcześniej brunet, zostawił drzwi otwarte i zniknął gdzieś w głębi korytarza. Zdziwiłam się, weszłam do środka i zdejmując buty, przeszłam głębiej mieszkania. Szukając wzrokiem Yoongiego, natrafiłam tylko na Jimina, który siedział w fotelu. Uniósł głowę znad ekranu swojego smartphone'a, zmierzył mnie wzrokiem i przewrócił oczami, kręcąc głową. Westchnęłam cicho, przygryzłam język i czując metaliczny posmak w ustach, postanowiłam milczeć.
- Po co tutaj przyszłaś? - spytał, chowając telefon do kieszeni i podnosząc się z fotela, podszedł nieco bliżej.
- To nie twoja sprawa. - odpowiedziałam, spoglądając w stronę schodów z cichą nadzieją.
- Jesteś na moim terenie. - warknął wrogo, prowokując mnie do ponownego spojrzenia w jego stronę.
- Z tego co mi wiadomo, nie mieszkasz tutaj sam. - przyznałam. - Więc dlaczego rościsz sobie prawo do tej dormy?
- Posłuchaj mnie suko. - popchnął mnie na ścianę, opierając dłoń po prawej stronie. - Pewnego dnia ktoś Cię skrzywdzi i tego dnia nie mogę się doczekać. - szepnął, powodując silny dreszcz, który wzdrygnął moim ciałem. Po tych słowach odwrócił się i wszedł na górę, zostawiając mnie samą. Byłam w szoku. Nie miałam pojęcia, że Jimin tak bardzo mnie nienawidzi. Przełknęłam ślinę dość głośno i czując, że robi mi się gorąco, zdjęłam czapkę, ściskając ją w dłoni. Dopiero teraz mój oddech przyśpieszył, a ja zsunęłam się po ścianie.
- Hej, wszystko w porządku? - czyjeś dłonie spoczęły na moich ramionach.
- Trochę słabo się poczułam. - przyznałam, podnosząc się szybko na równe nogi i próbując uspokoić oddech, uśmiechnęłam się. Chciałam stworzyć pozory, dobrą maskę. - To jak, idziemy?
Chłopak przytaknął twierdząco, wziął mnie pod ramię i wkładając buty w przedsionku, wyszedł razem ze mną.
- Więc co to za miejsce? - spytałam, przechodząc na drugą stronę ulicy tuż obok chłopaka. Zobaczyłam jego uśmiech.
- Niespodzianka. - odpowiedział zdecydowany.
- Nadal upierasz się przy swoim?
- Tak. - przyznał, zastawiając mi drogę.
- O co chodzi? - spytałam, podnosząc brew do góry. Musiałam wyglądać śmiesznie gdyż Yoongi zaśmiał się cicho, wyjmując z kieszeni szal. - Żartujesz, prawda?
- Gdybym żartował, nie byłoby nas tutaj. - powiedział. - Mogę?
Przytaknęłam z lekką obawą. Chłopak zaszedł od tyłu i przewiązując mi szal na oczach, złapał mnie za dłoń. Prowadząc mnie po omacku kilka, może kilkanaście metrów, puścił w końcu moją dłoń.
- Jesteśmy. - przyznał. Podniosłam ręce do szala i ściągając go w dół, moja dłoń opadła wzdłuż ciała. Niebo odbijało się w tafli wody, a ciepłe światło latarni, oświetlało brzeg małego zbiornika. Przysiedliśmy na ławce przed. Yoongi wyjął z kieszeni paczkę papierosów i wsadzając jednego pomiędzy swoje wargi, wyciągnął dłoń w moją stronę. Poczęstowałam się i biorąc od niego ogień, zaciągnęłam się nieco mocniej niż powinnam. Czując delikatny posmak maliny, spojrzałam na chłopaka, który delektował się używką.
- Po co mnie tu zabrałeś? - spytałam. Yoongi spojrzał na mnie z uśmiechem.
- Dawno się nie widzieliśmy. To dziwne, że chcę zabrać swoją przyjaciółkę w takie ładne miejsce? - zdziwił się.
- Nie o to chodzi.
- Nie podoba Ci się tutaj?
- Wszystko jest piękne. - poprawiłam się szybko.
- Martwisz się o coś? - spytał
- Nie chcę zaprzątać Ci tym głowy. - zdobyłam się na słaby uśmiech.
- Mów.
- Martwię się o Seunggi. - zdeptałam niedopałek. - Przestaliśmy rozmawiać po tym jak zaczęłam spotykać się z Taehyungiem.
- Jeśli pomiędzy wami jest coś poważnego...
- Ależ nie. - przerwałam mu. - Jesteśmy tylko przyjaciółmi.
- Skoro do niczego nie doszło, nie powinien być zazdrosny. - powiedział Yoongi.
- Zazdrosny? - parsknęłam śmiechem. - O mnie czy Taehyunga? - powiedziałam rozweselona.
- W końcu są parą, co w tym dziwnego? - zmarszczył czoło, powodując, że mój uśmiech zszedł z twarzy, szybciej niż się pojawił.