Witając kolejne osoby, przechadzałam się pomiędzy nimi, doglądając zwierząt. Dzień był ciepły, więc największą popularność zaczęły zyskiwać w tym okresie wycieczki w plener. Ponieważ parki z reguły były przepełnione, ludzie szukali innych rozrywek, znajdując je w naszym rezerwacie.
Mijając kolejną klatkę z dzikim ptactwem, poprawiłam czapkę, robiąc przy tym spory zamach i trafiając w przechodzącą tamtędy osobę. Czym prędzej odwróciłam się, żeby sprawdzić czy nic nie stało się odwiedzającemu.
- Przepraszam. - powiedziałam skruszona, kłaniając się delikatnie i nie unosząc wzroku znad swoich butów, czekałam na odpowiedź.
- Nic się nie stało. - odpowiedział męski, a zarazem chłopięcy głos. - A z tobą wszystko w porządku?
- Tak. - przytaknęłam cicho. - Jeszcze raz przepraszam. - odwróciłam się, lecz chłopak najwyraźniej nie chciał skończyć rozmowy ze mną, bo zastąpił mi drogę.
- Pracujesz tutaj? - spytał.
- Owszem. - przyznałam.
- Wybacz śmiałość, ale chciałbym zobaczyć twoją twarz.
Westchnęłam cicho i unosząc swoją głowę, spojrzałam na osobę przede mną. Wyższy o głowę chłopak, ubrany na czarno, ze srebrnym zegarkiem na nadgarstku i wisiorkiem w kształcie tygrysa. Na pierwszy rzut oka jego włosy miały kolor blondu. Chłopak zdobył się na uśmiech i rozglądając się dookoła, nagle spoważniał.
- Potrzebuję twojej pomocy. - przyznał po chwili. - Umówiłem się tutaj z moimi braćmi.
- Szukasz konkretnego miejsca? - przerwałam mu.
- Wspominali coś o jastrzębiach. - powiedział. Widząc, że chłopak nie radzi sobie z zapamiętywaniem, uśmiechnęłam się lekko.
- Mamy tutaj kilka rodzajów jastrzębi, sokołów, myszołowów i innych drapieżników. - powiedziałam. - Wskażę Ci kilka punktów na mapie rezerwatu, w których mogą znajdować się twoi bracia.
- Byłbym wdzięczny. - uśmiechnął się.
- Więc chodźmy. - przyznałam i prowadząc chłopaka do biura, wskazałam mu na mapie konkretne miejsca.
- Dziękuję Ci bardzo. - ukłonił się w geście podziękowania i odszedł w swoją stronę.
- Co chciał ten chłopak? - usłyszałam za plecami. Odwróciłam się w stronę dobrze znanego mi głosu i przechodząc za plecy chłopaka, skierowałam się w stronę swojego biurka. Siadając wygodnie w fotelu, zdjęłam czapkę, odkładając ją na szafkę za mną.
- Szukał kogoś. - przyznałam, kartkując dokumenty, które mi przyniósł, przyjrzałam się dokładnie programowi na najbliższy tydzień.
- Wpadł Ci w oko. - powiedział Seunggi, siadając na przeciwko, przy swoim biurku. Podniosłam wzrok znad kartki i wyprostowałam się w fotelu.
- Przystojny. - uśmiechnęłam się do niego, wracając do swojego zajęcia. - Która godzina?
- Jedenasta dwadzieścia dwie. - powiedział chłopak.
- Nie powinieneś iść przypilnować sów? - spytałam, jeszcze raz spoglądając na chłopaka. Brunet tylko kiwnął twierdząco głową i wyszedł, zostawiając mnie samą. Odeszłam od biurka i wychodząc na niewielki korytarz, przypięłam na tablicy korkowej plan na kolejne dni tygodnia. Naciągając na dłonie czarne rękawiczki, wyszłam na zewnątrz i śpiesząc się na oddzieloną szybą frakcję, przyłożyłam kartę do drzwi. Słysząc zamek, który odblokował się z charakterystycznym kliknięcie, zabrałam grubą rękawicę ze środka i przeszłam drzwiami na świeżą trawę. Stając przed jedną, ogromną klatką dla ptaków, otworzyłam metalowe drzwiczki i gwiżdżąc trzykrotnie, spojrzałam w górę.
Przepiękny białozór spoczął na mojej ręce, kręcąc głową w różne strony. Gładząc ptaka po głowie, podeszłam bliżej szyby. Spoglądając co jakiś czas na ludzi tłoczących się przy barierze oddzielającej ich od drapieżnika, uśmiechałam się miło. Unosząc rękę wyżej, odeszłam dalej i obracając się kilkukrotnie dookoła, zaprezentowałam ptaka. Od jego białych piór odbijało się wiosenne słońce, a jego przenikliwe, czarne oczy rejestrowały najmniejszy ruch za szybą. Ptak nagle wzbił się w powietrze i latając raz niżej, raz wyżej, usiadł w końcu na mojej ręce. Ostatni raz pogładziłam jego lśniące pióra i wkładając go do klatki, zamknęłam drzwiczki za sobą. Odeszłam do drzwi i widząc rozchodzący się tłum, weszłam do pomieszczenia za nimi. Odłożyłam rękawicę na wieszak i wyszłam na korytarz, kierując się w stronę klatek z sowami. Przeglądając kilka z nich, sprawdziłam pracę swojego brata i skierowałam się w drogę powrotną do biura.
- Dobrze Ci poszło. - usłyszałam z boku. Odkręciłam głowę w stronę głosu i zaśmiałam się.
- Seunggi, czy ty jesteś wszędzie tam gdzie nie powinieneś być? - spytałam, idąc z nim w stronę budynku.
- Podziwiam siostrę przy pracy. - przyznał zadowolony.
- Jestem skora w to uwierzyć, ale powiedz konkretnie o co Ci chodzi. - spojrzałam na niego.
- Wiem, że od śmierci dziadków nigdzie nie wychodzisz. - powiedział smutno. - Chciałbym zabrać cię na przyjęcie.
- Słowo "przyjęcie" w ustach dwudziestosześciolatka brzmi śmiesznie. - przyznałam.
- Wolisz słowo "impreza"? - spytał.
- Tak. - przytaknęłam, przechodząc przez drzwi. - Pójdę z Tobą, bo nie chcę żebyś był tam sam, ale robię to tylko ze względu na tą jedną rzecz.
- Dziękuję Ci. - uśmiechnął się i objął. - Zobaczymy się w domu, pa.
- Pa. - machnęłam mu na pożegnanie i siadając przy biurku, otworzyłam laptopa. Zamawiając jedzenie dla zwierząt, sprzątnęłam biurko i spoglądając na zegarek, który wskazywał wpół do czwartej, zamknęłam biuro i zbierając się na wieczorny obchód, sprawdziłam wszystkie klatki. Doglądając kilku moich ulubieńców, wyszłam w końcu za bramę i zabezpieczając ją kodem antywłamaniowym, przekręciłam klucz w zamku. Przeszłam na drugą stronę ulicy i idąc jeszcze kilka minut, weszłam do domu. W progu przywitała mnie uśmiechnięta mama, która śpieszyła się do biura ojca. Ściskając mnie na pożegnanie, wyszła zostawiając na blacie w kuchni ciepły posiłek. Odkryłam talerz, spoglądając na gorący ryż z warzywami i zabierając łyżkę ze stojaka na sztućce, usiadłam przy stole, zajadając się daniem, które przygotowała.
- Jak myślisz, będzie dobrze? - spytał Seunggi, stając w futrynie dzielącej korytarz i kuchnię. Przyjrzałam mu się dokładniej i kiwnęłam twierdząco głową. - Nic więcej nie powiesz? - zdziwił się.
- Ta kurtka idealnie pasuje do tego golfu. - zaśmiałam się, kończąc niewielką porcję jedzenia.
- Dzięki siostro. - przewrócił oczami i wyszedł na korytarz. - Jedziemy za dwie godziny, pośpiesz się. - powiedział i zamknął drzwi do swojego pokoju głośniej niż zwykle. Cholerne przeciągi. - pomyślałam i odkładając talerz do zlewu, przeszłam do swojego pokoju. Zdjęłam przepocone ubrania i zabierając bieliznę z szuflady, przeszłam do łazienki. Odkręciłam kurek z ciepłą wodą i wyrzucając przed ubrania do kosza na brudną bieliznę, weszłam pod prysznic. Zmywając z siebie trud kolejnego, przepracowanego dnia, nałożyłam szampon na włosy i próbując nie zwracać uwagi na ramiona, umyłam włosy. Susząc je po jakimś czasie, wciągnęłam na siebie czarne spodnie z przetarciami na kolanach i dołączając do nich pasującą górę, związałam włosy w kucyk. Wychodząc z pokoju, naciągnęłam na stopy niskie trampki i zapukałam w drzwi pokojowych Seunggi. Odpowiedział mi cichym "wejdź". Spojrzałam do środka z uśmiechem i odsłaniając swój outfit, poprawiłam włosy.

- Jesteś piękna jak zawsze. - uściskałam mnie z radością i wyszliśmy razem na korytarz.
- Gdzie będzie ta impreza? - spojrzałam jak chłopak mocuje się z butami, w końcu wciągając je na swoje stopy.
- W dormie kilka ulic stąd. - przyznał.
- A myślałam, że znam wszystkich twoich przyjaciół. - włożyłam telefon do kieszeni spodni i idąc obok chłopaka, wyszliśmy z domu, kierując się w stronę jednej z tych bogatszych dzielnic w okolicy. Miałam wrażenie, że brunet puścił moją kąśliwość mimo uszu i szedł dalej, po chwili jednak zaśmiał się i odpowiedział.
- Jeszcze dużo o mnie nie wiesz. - przyznał, łapiąc mnie pod rękę i poprawiając mi kucyk, który swobodnie bujał się na wszystkie strony, wskazał na dom przed sobą. - To tutaj.
Spojrzałam na wprost, lustrując budynek z zachwytem. Przed progiem przywitała nas grupka rozbawionych chłopaków, zapraszając do środka. Gdy tylko przekroczyłam próg dormy, wyprzedziłam Seunggi, zostawiając go z tyłu i przyglądając się ludziom dookoła mnie, zabrałam piwo z szafki.
- Nawoon, chcę Ci kogoś przedstawić. - usłyszałam za plecami. Upiłam łyk cierpkiego napoju i spoglądając za siebie z butelką w ręce, uśmiechnęłam się. Widząc zaskoczenie i zadowolenie malujące się u chłopaka stojącego przy lewym boku mojego brata, uśmiechnęłam się.
- Nie wiedziałem, że jesteś siostrą Seunggi. - przyznał pierwszy, odwzajemniając uśmiech,
- A ja nie wiedziałam, że jesteście przyjaciółmi. - przytaknęłam.
- Skoro już się znacie, zostawię was samych. - powiedział Seunggi, biorąc piwo ze stołu i kierując się w stronę nieznajomych mi dziewczyn, zaczął z nimi rozmowę.
- Długo się przyjaźnicie? - spytałam Taehyunga, który odkładał pustą butelkę po piwie na stolik, zastępując ją nową.
- Poznaliśmy się całkiem przypadkiem. - uśmiechnął się chłopak.
- Byłam przekonana, że znam wszystkich jego znajomych. - zaśmiałam się. - Do dziś.
- Taehyung, mógłbyś po... - spojrzałam w stronę, z której dochodził głos. Jego lekka zachrypnięta barwa zwróciła moją uwagę, powodując jednocześnie zaskoczenie i ciarki na plecach. Spotykając mój wzrok, chłopak zatrzymał się, a jego jasna czupryna opadła na czoło. Oczy koloru brązowego spoczęły na moich ramionach, lustrując mnie od góry do dołu. Poprawiając skórzaną kurtkę, uśmiechnął się przyjaźnie i podszedł do naszej dwójki. - Cześć, jestem Min Yoongi.