czwartek, 1 czerwca 2017

1-1

[ranek]

Przeczesałam włosy szczotką z półki w łazience i wciągając na siebie spodnie i bluzę od Hoseoka, zeszłam na dół. Minęła godzina dziewiąta, nastał nowy dzień, nowe obowiązki już pukały do drzwi. Zjadłam szybkie śniadanie i biorąc w dłonie butelkę zimnej wody, wyszłam na zewnątrz. Słońce wzeszło wysoko, bezchmurne niebo zapowiadało kolejny gorący dzień. Idąc w stronę rezerwatu nie minęłam dużo osób. Wnętrze raziło pustkami, w biurze brakowało jednego pracownika, a Seunggi nadal krzątał się przy sowach. Nie chcąc przeszkadzać chłopakowi, przebrałam bluzę w zieloną, zasuwaną kurteczkę i przeszłam do sokołów. Nadzwyczaj spokojne ptaki siedziały w klatkach podczas gdy ja sprzątałam, uzupełniałam wodę i jedzenie. Kończąc obowiązki związane z ptactwem w rezerwacie, zabrałam swoją niebieską kartę i przechodząc za tyłu budynku, przejechałam nią po czytniku. Drzwi ustąpiły, a ja weszłam do środka, chroniąc się przed nadchodzącym upałem. Z radością wbiegłam na górę. Ostatnimi czasu orłami zajmowali się pracownicy. Ja sama nie miałam czasu zajrzeć do nich chodź na chwilę, więc ten moment był dla mnie na prawdę radosny. Wyszłam na dach, wdychając cieplejsze powietrze. Biorąc rękawicę z haka, na którym zawsze wisiała, przeszłam do klatek. Jak wielkie było moje zdziwienie gdy zauważyłam, że drzwiczki jednej z klatek są uchylone. Zajrzałam do środka. Pusto. Kolejne dwie klatki również ziały pustką. Rozglądając się dookoła zszokowana i zła, rzuciłam rękawicę pod drewniane obicia. Zbiegając na dół, popędziłam w stronę sów. Seunggi przeglądał przęsła niczym zawodowy spawacz.
- Znalazłeś tą kartę? - spytałam, zbierając włosy z mokrego czoło. Chłopak spojrzał na mnie, po czym wrócił do swojego zajęcia.
- Tak jak mówiłaś, leżała w biurku. - przytaknął.
- Wypuszczałeś orły z dachu? - spytałam, czując wzburzającą się niczym piana złość.
- Oszalałaś? - przyłożył dłoń do mojego czoła, jakby sprawdzał jego temperaturę. - Nie byłem u nich trzy dni. Stało się coś?
- Cholera, wszystkie klatki pootwierane, orłów nie ma! - krzyknęłam. - Zwołaj załogę, teraz!
Odwróciłam się, biegnąc w stronę biura. Wzięłam telefon, odkładając go po chwili zamyślenia i trzęsącą się dłonią wzięłam jedną tabletkę z opakowania w szufladzie. Cała załoga znalazła się u mnie w mgnieniu oka.
- Które z was pilnowało orłów na dachu przez ostatnie trzy dni? - spytałam, trąc skronie. Miałam wszystkiego serdecznie dość. Nie skończyłam z jednymi problemami, a kolejne piętrzyły się niczym góra. Dwójka młodych ludzi zgłosiła się poprzez potwierdzenie. Wyprosiłam resztę, pozostawiając ich w towarzystwie moim i Seunggi.
- Czy któreś z was zgubiło lub pożyczało swoje niebieskie karty komuś z zewnątrz? - spytał Seunggi, widząc moje złe samopoczucie. Oboje zaprzeczyli, kiwając tylko głowami.
- Stało się coś? - spytały jedno z nich. Spojrzałam w ich stronę, uderzając pięścią w biurko. Oboje wzdrygnęli.
- Orły zginęły! - krzyknęłam. - Jesteście niesubordynowani! - brunet powstrzymał mnie dłonią, dając mi do zrozumienia, że od teraz to on będzie mówił.
- Zadam wam jedno pytanie. - przyznał. - Co powinniście robić w rezerwacie?
- Wypełniać swoje obowiązki. - odpowiedzieli zgodnie.
- Tak się jednak nie stało. - powiedział. - Zostajecie zwolnieni dyscyplinarnie. Oddajcie swoje karty.
- Ależ szefie, to nie my. - bronił się jeden z nich.
- Nie interesują mnie wasze wyjaśnienia. - Seunggi wyciągnął otwartą dłoń w ich stronę. - Zostajecie pociągnięci do odpowiedzialności. - zabrał od nich identyfikatory. - Do widzenia. - powiedział, wskazując dłonią drzwi. Oboje wyszli z biura, idąc w stronę wyjścia. Odwróciłam głowę w stronę szafek, Seunggi jednak ukucnął obok fotela i złapał mnie za rękę. - Chciałaś żeby trafiły na wolność.
- Nie w ten sposób. - przyznałam, spoglądając na niego. Seunggi dotknął mojego policzka, pocierają go kciukiem.
- Wszystko z nimi dobrze, nie przejmuj się.
- Tak łatwo ci powiedzieć, bo to nie od ciebie zależy ich życie. - przetarłam czoło. - To moja wina. Gdyby miała więcej czasu..
- To nic byś więcej nie zrobiła. - przyznał. - Idź do domu, zajmę się wszystkim.
- Nie, zostanę. - odpowiedziałam, rozpinając kurtkę, zmieniając ją szybko na bluzę.
- Mam sam odstawić cię do domu? - zaproponował, mierząc mnie wzrokiem przez kilka sekund.
- No dobrze. - przytaknęłam niechętnie. Podniosłam się z fotela i kierując się do wyjścia, dostałam buziaka w czoło od Seunggi. Spojrzałam na zegar przy wyjściu. Minęła dwunasta. Obwieszczający ją kurant brzmiał staro i był ledwie słyszalny w głębszych częściach rezerwatu. Stanęłam przed bramką naszego domu i wyjęłam telefon. Nie wiem co mną kierowało gdy wybrałam numer Yoongiego, który odebrał już po pierwszym sygnale.
- Hej Yoongi. - powitałam go. Wiedziałam, że może być obojętny odkąd spięliśmy się w biurze. On jednak przywitał mnie z radością.
- Cześć Nawoon. - prawie słyszałam jego uśmiech. - Chcesz wpaść?
- Właśnie dlatego dzwonię. - przyznałam. - Mogłabym?
- Pewnie. - przytaknął. - Będę czekał. - rozłączył się. Przetoczyłam się pod drzwi ich dormy. Zadzwoniłam do środka. W drzwiach stanął fioletowo włosy. Nie pamiętając jak ma na imię, po prostu się uśmiechnęłam. Odwzajemnił go i wpuszczając mnie bez słowa do środka, zaprowadził pod pokój jak się okazało Yoongiego. Zapukałam.
Drzwi otworzyły się, ukazując w nich blondyna z szerokim uśmiechem. W pierwszej chwili nie wiedziałam co zrobić. Wsunęłam się w jego ramiona, kładąc głowę na prawym barku. Przymknęłam oczy, słysząc jego szybszy oddech. Nie czułam jego ramion do chwili póki mnie w nich nie zamknął, mocno przytulając. Uznając, że uspokoiłam trochę swoje emocje, odsunęłam się od niego. Chłopak założył mi włosy za jedno ucho i zaprosił do środka. Usiadłam na kanapie w rogu, spoglądając na wnętrze pokoju. Jego blond włosy były jedyną jasną rzeczą w pomieszczeniu. Wszystko zachowane w odcieniach czerni, raziło mnie w oczy. Nie byłam przyzwyczajona do ciemnych powierzchni, tym bardziej jeśli cały pokój był jedną, wielką, czarną plamą. Pomimo uczucia przytłoczenia, meble wyglądały elegancko.
- Stało się coś poważnego? - spytał po chwili. Oderwałam wzrok od ramek zawieszonych na ścianie, kierując go w stronę chłopaka.
- Ktoś sabotuje moje starania w rezerwacie. - przyznałam.
- O czym ty mówisz? - zdziwił się, poprawiając.
- Ostatnio zdechła nam sowa. - powiedziałam. - Teraz ktoś wypuścił moje orły. Jestem wściekła na samą siebie. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie mogę dać sobie rady z problemami.
- Podejrzewasz kto mógłby to zrobić? - spytał z poważną miną.
- Zwolniłam dziś dwójkę odpowiadających za to pracowników. - przyznałam.
- Nie sądzisz jednak, że mógł to być ktoś inny? - zapytał. Skoncentrowałam wzrok na jego wydętych policzkach.
- Kogo masz na myśli?
- Nie chcę nikogo oskarżać, ale...
- Myślisz o Seunggi? - podniosłam głos. Chłopak zawahał się chwilę, po czym kiwnął twierdząco głową. Zmarszczyłam czoło. - To nie może być on. - pokręciłam przecząco głową, nie chcąc wierzyć w przypuszczenia blondyna.
- Przecież jest twoim bratem. - powiedział. - Nie myśl o tym, to głupie.
Spojrzałam w stronę okna.
- Muszę już iść. - przyznałam, podnosząc się z kanapy.
- Poczekaj. - złapał mnie za nadgarstek. - Mam nadzieję, że to nie przeze mnie.
- Nie. - uśmiechnęłam się. - Mam jeszcze kilka faktur do zrobienia.
- Dobrze. - przytaknął. - Trzymaj się i częściej dzwoń.
Przytaknęłam, przytuliłam go i wyszłam z pokoju chłopaka. Mając nadzieję, że nie natknę się po drodze na Jimina, zbiegłam na dół. Miałam już wychodzić, gdy w przejściu stanął właśnie on. Kolejny piętrzący się kłopot.
- Czego chcesz? - spytałam, chcąc jak najszybciej pozbyć się chłopaka.
- Zastanawiam się co ty sobą reprezentujesz. - przyznał.
- Bary mleczne. - odpowiedziałam. Minęłam go z uśmiechem i wyszłam. Kolejny raz utarłam mu nosa, zostawiając mu zagadkę. Pośpieszyłam w drogę powrotną do domu, przywołując rozmowę z Yoongim. A co jeśli miał rację? Przez chwilę próbowałam wytłumaczyć wszystko co dzieje się w rezerwacie niesubordynacją jego pracowników. Po chwili jednak rozważałam oskarżenia Yoongiego. Jeśli Seunggi jest za to odpowiedzialny, nigdy mu nie wybaczę.